W wielu biurach codzienność wygląda podobnie: przestrzeń wygląda nowocześnie, ale wystarczy kilka równoległych rozmów i robi się głośno. Klasyczne ściany działowe, choć dzielą pomieszczenia wizualnie, akustycznie niewiele pomagają. Nic dziwnego, że coraz więcej firm zaczyna interesować się ścianami akustycznymi i zastanawia się, gdzie właściwie leży różnica. Tak naprawdę jest ona większa, niż się na pierwszy rzut oka wydaje — zwłaszcza wtedy, gdy biuro szykuje się do odświeżenia układu.
Dlaczego ściany akustyczne wypadają lepiej niż zwykłe ściany?
Zwykła ścianka działowa ma zazwyczaj izolacyjność w okolicach 20–25 dB, co w praktyce oznacza, że rozmowy bez problemu przechodzą na drugą stronę. Ściany wygłuszające potrafią osiągnąć 38–52 dB, a to różnica, którą naprawdę słychać już po jednym dniu użytkowania. W praktyce wygląda to tak, że tam, gdzie zwykła ścianka tylko rozdziela przestrzeń, ściana akustyczna faktycznie ją wycisza, dodając komfortu i prywatności.
To samo dotyczy pogłosu — systemy z αw na poziomie 0,75–0,95 sprawiają, że dźwięk przestaje odbijać się od powierzchni i „chodzić po biurze”. To niby drobiazg, ale każdy, kto pracował w hałaśliwym open space, wie, jak bardzo zmienia to odbiór przestrzeni.
Szukasz rozwiązania, które ma przebadane parametry? W takim razie warto sprawdzić ściany akustyczne od OPTIMAL Poland: https://optimalpoland.pl/sciany-akustyczne-stale/
— firma od lat projektuje systemy nastawione właśnie na realną poprawę akustyki biur.
Co sprawia, że ścianki akustyczne pracują inaczej niż standardowe?
Różnica zaczyna się w budowie. Klasyczne ścianki działowe często składają się z pojedynczej płyty i lekkiego wypełnienia. W ścianach akustycznych stosuje się gęste materiały: podwójne okładziny, wełnę mineralną o wysokiej gęstości, a czasem specjalne membrany tłumiące. Dzięki temu dźwięk traci energię jeszcze wewnątrz konstrukcji. No i umówmy się — tu nie ma miejsca na półśrodki, bo to właśnie te warstwy robią różnicę.
Druga sprawa to montaż. Zdarza się, że nawet świetna ściana traci kilka decybeli przez nieszczelność przy podłodze albo suficie. Dlatego systemy akustyczne montuje się z większą precyzją, często w oparciu o normy PN-EN ISO 354 i PN-EN ISO 10140. Nie każdy o tym wie, ale w nowoczesnych biurach każda drobna szczelina może „oddawać” dźwięk dalej — i tyle z całego efektu.
Co te różnice oznaczają dla firm, które modernizują biuro?
Modernizacja biura to nie tylko lifting wizualny. To często odpowiedź na realne problemy — brak skupienia, za dużo rozmów w tle, za mało prywatności. Dlatego pierwszym krokiem powinno być ustalenie, z jakimi dźwiękami walczymy. Jeśli dominują rozmowy telefoniczne, Rw w okolicach 40 dB będzie w sam raz. Sale konferencyjne wymagają już wyższych wartości, bo tam liczą się poufne spotkania i komfort rozmów.
W praktyce wygląda to tak, że dobrze dobrane ściany akustyczne potrafią zmienić klimat całego biura bez remontu generalnego. Duży plus to modułowość — łatwo je przestawić, dostawić lub rozbudować, gdy firma się rozwija. Nie ma co ukrywać, dla wielu organizacji elastyczność to dziś jedna z najważniejszych cech nowoczesnej przestrzeni pracy.
Czego unikać, wybierając ściany dźwiękoszczelne, żeby inwestycja miała sens?
Najczęstszy błąd to założenie, że wystarczy kupić „jakieś” ścianki akustyczne i problem znika. Niestety, tanie warianty potrafią tłumić dźwięk o połowę gorzej niż deklarują. No i co z tego, że wyglądają podobnie, skoro hałas zostaje? Drugi błąd to pomijanie norm — jeśli producent nie odnosi się do badań według PN-EN ISO, trudno mówić o pewnych parametrach.
Czasem też traktuje się każde pomieszczenie jednakowo. A przecież sala spotkań ma inne potrzeby niż przestrzeń do pracy indywidualnej. W efekcie całość działa przeciętnie, a nikt nie jest w pełni zadowolony. Tak naprawdę lepiej poświęcić chwilę na analizę, bo gdy ściany akustyczne są dobrane z głową, biuro działa po prostu inaczej — ciszej, spokojniej, bardziej „po ludzku”.
Artykuł sponsorowany