Obserwując place zabaw dla dzieci z większej odległości, można odnieść wrażenie, że wszystkie działają na podobnych zasadach. A jednak, w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Plac przy szkole żyje w rytmie dzwonka, działa skokowo i intensywnie, a miejski — pulsuje przez cały dzień, czasem od świtu do zmroku. Te dwa światy mają wspólny cel, ale rządzą się innymi prawami, co z kolei przekłada się na to, jakie urządzenia rzeczywiście się sprawdzają.
Dlaczego szkolne place zabaw dla dzieci potrzebują innych urządzeń niż te miejskie?
W szkole wszystko dzieje się szybko. Dzieci wychodzą na plac na kilka minut, często w grupach, często w pośpiechu, więc urządzenia muszą być stabilne i odporne na nagłe, nieprzewidywalne obciążenia. Skomplikowane przeplotnie linowe wyglądają niezwykle efektownie, ale w realiach szkolnych potrafią się po prostu nie sprawdzać. Tu dużo lepiej działają niskie zestawy modułowe, klasyczne zjeżdżalnie, proste drabinki i solidne huśtawki, bo dają dzieciom szybki dostęp do zabawy bez konieczności „rozpoznawania” konstrukcji.
Szukasz trwałych urządzeń dopasowanych do różnych typów przestrzeni? Sprawdź ofertę firmy Avis – place zabaw dla dzieci: https://www.avisplacezabaw.pl/.
W szkole liczy się przewidywalność. Np. wysokość zestawów rzędu 1,2–1,6 m to w wielu przypadkach maksimum, które pozwala zachować bezpieczeństwo i jednocześnie nie spowalniać ruchu. Jeśli do tego dochodzi stal ocynkowana i panele HDPE, to sprzęt ma szansę wytrzymać nie tylko jeden rok szkolny, ale kilka intensywnych sezonów. Widać to szczególnie w dniach, gdy kolejka do zjeżdżalni nie ma końca — wtedy trwałość nabiera zupełnie innego znaczenia.
Jakie urządzenia lepiej sprawdzają się na miejskich placach otwartych?
W parkach i na osiedlach rządzi inny rytm. Nie ma jednego „piku” użycia — dzieci pojawiają się cały czas, o różnych porach, w różnych grupach. I dlatego bardziej zaawansowane urządzenia mają tam rację bytu. W praktyce to właśnie na miejskich placach zabaw dla dzieci świetnie sprawdzają się wysokie konstrukcje linowe, obrotowe karuzele czy kilkupoziomowe wieże. Mają przestrzeń, mają strefę bezpieczeństwa, a przede wszystkim mają użytkowników w różnym wieku, którzy sami wybierają poziom trudności.
Nie każdy zdaje sobie sprawę, że na miejskim placu angażują się nie tylko maluchy, ale też starszaki, które szukają większych wyzwań ruchowych. Dlatego zestawy o wysokości nawet 2,5 m czy duże karuzele z wielopunktowym podparciem wcale nie są tam przesadą — one po prostu odpowiadają na potrzeby użytkowników. W praktyce wygląda to tak, że im bardziej zróżnicowany plac, tym dłużej potrafi przyciągać dzieci, bo każdy znajduje coś dla siebie.
Jak porównać oba typy placów zabaw, żeby dobrać odpowiednie urządzenia?
Tutaj nie ma jednego złotego przepisu. Każdy, kto zajmował się projektowaniem lub modernizacją takich przestrzeni, wie, że najpierw trzeba popatrzeć na to, kto i jak z nich korzysta. W szkole wygrywa prostota, stabilność i odporność. W mieście — elastyczność, różnorodność i atrakcyjność wizualna. Kopiowanie rozwiązań z jednego miejsca do drugiego prawie nigdy nie działa. To, co działa świetnie w szkolnej przerwie, może być zupełnie niewystarczające dla rodzin spędzających czas w parku.
Tak naprawdę różnica zaczyna się tam, gdzie patrzy się na urządzenia nie jak na dekorację, ale jak na narzędzie do codziennego ruchu. W szkołach sprzęt musi być gotowy na intensywny, dynamiczny napływ dzieci. Na miejskich placach — na spokojne, ale długotrwałe użytkowanie przez cały dzień. Dlatego każde z tych miejsc wymaga innych decyzji projektowych. I to właśnie te decyzje sprawiają, że place zabaw dla dzieci żyją, są bezpieczne i rozwijają dzieci w taki sposób, w jaki faktycznie powinny.
Artykuł sponsorowany
